Maria Wolniewicz
maria@parapsycholog.pl
przyjęcia:
wtorek i czwartek
11:00 - 18:00
zapisy: od 10:00
ul. Szewska 68/2
50-139 Wrocław
tel. (71) 322 31 31
kom. 605 32 70 76
Marię Wolniewicz można spotkać na dużych festiwalach ezoterycznych. Na jej wykładach i przy jej stoisku zawsze jest tłoczno.
- Maria przyciąga do siebie swoją opiekuńczą i macierzyńską postawą - sarknął onegdaj jeden z jej festiwalowych sąsiadów. -Opowiada o aniołach, archaniołach, delfinach i ludzie piją to jak gąbka.
- Może tego właśnie ludziom trzeba? - spytałam wówczas. - Światła, miłości, ciepła?
Sama mówi o sobie, że jest psychoenergoterapeutką, a w pracy uzdrowicielskiej wspierają ją duchy opiekuńcze, które nazywa Aniołami Złotego Światła. Ich ślady widać na fotografiach, na których bardzo często towarzyszy pani Marii złote światło i nie jest to wcale palec fotografującego. Na niektórych zdjęciach i ona, i pacjenci są prawie niewidoczni. Poprzez wyraźną złotą plamę przebijają tylko ich kontury. Na jednym ze zdjęć, które mi pokazała, widać było tylko jej ulubione lody cytrynowe i złotoczerwony snop światła. Na innych nad jej głową pojawia się dziwny znak ni to emblemat, ni fragment prastarego amuletu z Babilonu.
- To nie przypadek - mówi jeden z wroctawskich psychotroników. - Ci, którzy postrzegają aurę, twierdzą, że podobna poświata pojawia się często nad głową Marii w czasie jej zabiegów i wykładów.
Wówczas pacjenci mówią, że czuli jej dłonie np. w brzuchu, płucach, na tarczycy. Kiedyś podczas operacji żylaków, która miała być tylko zabiegiem kosmetycznym, Maria Wolniewicz znalazła się po Tamtej Stronie. Zawrócono ją jednak na brzeg życia, by niosła pomoc potrzebującym. Dlatego stara się wypełniać to zadanie możliwie najlepiej. Pozytywnie oddziałuje na centralny układ nerwowy, tarczycę, prostatę I bezpłodność. Nawet zaniedbane, zastarzałe schorzenia po jej terapii zaleczają się.
Kiedy rozmawiam z Marią, dzwoni Monika F. z Hamburga, jej była pacjentka. Chwali się, że tydzień temu urodziła upragnioną córeczkę.
- Ta dziewczyna przeszła wcześniej istną gehennę - wyjaśnia mi uzdrowicielka. - Była cztery razy zapładniana in vitro, z czego dwa razy w Stanach Zjednoczonych, i nie udało się jej donosić ciąży ani razu.
Kiedy odwiedziła rodzinę we Wrocławiu, ktoś jej powiedział o Marii Wolniewicz. Po doprowadzeniu do harmonii biegunowości jej i męża niebawem zaszła w ciążę i urodziła dziecko.
Jak wynika z dziękczynnych listów, uzdrowicielka swoim działaniem psychoterapeutycznym i bioterapeutycznym sprawiła, że pojawiło się na świecie ponad sześćset długo oczekiwanych przez rodziców dzieci.
- Do dzieci ma niesamowite podejście -mówią rodzice jej małych podopiecznych. -Bartek mnie nie słucha, szarpie się, krzyczy, wierci, a u niej siedzi jak trusia i uważnie słucha, co ona do niego mówi - opowiada matka niesfornego chłopca.
Ten siedmiolatek miał napady lęku, nie potrafił spokojnie usiedzieć, trudno mu się było skupić na zajęciach w zerówce. Po trzech wizytach u Marii wyciszył się, zasypia przy zgaszonym świetle, przestał się moczyć i wreszcie zaczął się interesować nauką. Kiedy uzdrowicielka widzi (a ma również dar jasnowidzenia), że konieczny jest zabieg operacyjny, wówczas ponagla chorego lub jego opiekunów, aby jak najszybciej zgłosili się do szpitala. Sama wysyła do takiej osoby uzdrawiającą energię, co sprawia, że po operacji chory wraca niesłychanie szybko do zdrowia.
Pod wpływem przekazywanej przez nią energii oraz przeprowadzanej psychoanalizy zmniejszają się u jej pacjentów np. guzy piersi czy tarczycy.
Pani Maria swoją terapię wspiera nieraz esencjami delfinów, kwiatów, kamieni. Gdy widzi taką potrzebę, zaleca odpowiednie mikstury ziołowe, zwłaszcza w przypadkach zastarzałych chorób. Zajmuje się zarówno ciałem, jak i duszą swoich pacjentów.
Zagubionym, znerwicowanym ludziom tłumaczy, że czuwają nad nimi anioły. A ci patrzą na nią z nadzieją i ufnością, że poczują muśnięcie opiekuńczych skrzydeł i ich życie odmieni się na lepsze.